Nie potrafię się z wami rozstać


W życiu każdego rękodzielnika przychodzi taka chwila, kiedy jego dzieła zaczynają być znane nie tylko najbliższym. Zwłaszcza jak się pokazuje swoje prace w internetach lub chwali się ich zdjęciami wśród znajomych. Ja, rzecz jasna, popełniałam te błędy od samego początku mojej rękodzielniczej przygody. Pokazałam na fejsie moje pierwsze prace, a jak tylko zrobię coś nowego, to od razu pstrykam zdjęcie i chwalę się znajomym. Moje plany były konkretne - uczę się decoupage, by w przyszłości sprzedawać ozdobione przeze mnie rzeczy. Plan wciąż jest aktualny, ale został nieco zmodyfikowany. Nastąpiło to w momencie, kiedy moi znajomi zaczęli mnie prosić o podarowanie lub sprzedanie kilku przedmiotów. Podobno artysta powinien się cieszyć, że jest doceniony. I że się "zaczyna sprzedawać". No to chyba nie jestem na razie prawdziwą artystką ;) I dobrze :D


Żadna z tych prac, o którą mnie poproszono, nie była robiona na zamówienie. To są moje pierwsze prace, moje małe potworki, moje okropne niedoróbki... Chustecznik polakierowany tak, że się nie otwiera. Pudełko, które malowałam 3 dni, bo kupiłam tak kiepskiej jakości farby akrylowe, że ich krycie było praktycznie zerowe. Zakładki do książek, które w pierwotnej formie były tak brzydkie i źle skomponowane, że ścierałam je kilka razy zanim wreszcie udało mi się stworzyć coś znośnego. Emocje, które towarzyszyły tworzeniu są we mnie wciąż żywe, kiedy patrzę na te przedmioty. Droga wiodąca przez błędy, ale te błędy tworzą sukces. Gdybym nie kupiła tanich farb i tuzina papieru ryżowego nie poznałabym tej frajdy, jaką sprawia tworzenie. Dzisiaj podziwiam siebie, że malowałam tymi okropnymi farbami. Nigdy więcej już nie wezmę ich do ręki!!! Papiery też wybrałam kompletnie do mnie nie pasujące. Zamiast ciekawych widoczków, same motywy kwiatowe. Tyle błędów. Tyle wspomnień! Nie, nie oddam moich kochanych potworków!


Podobne uczucia ogarniają mnie, kiedy robię coś dla siebie, jak widoczne tutaj na zdjęciach wiedeńskie pudełka. To moja prywatna kolekcja z cudownego miasta, które uwielbiam. Od dawna planowałam jakoś wykorzystać serwetkę z widoczkami z Wiednia, ale długo nie miałam na nią pomysłu. Kiedy wreszcie je ozdobiłam, bardzo się spodobały. Rzecz jasna, nigdy ich nie sprzedam. I przypuszczam, że jeszcze sporo czasu musi minąć zanim zdecyduję się zamienić hobby na pieniądze.


Kiedy będę już na tyle dobra w decoupage, że ozdabianie będzie zajęciem rutynowym, to wtedy pomyślę jak na tym zarobić. Ale nie wcześniej. Póki co moje hobby jest w dalszym ciągu poszukiwaniem nowych sposobów na ozdabianie, dopasowywaniem serwetek i eksperymentami z kolorami. Te z pozoru proste czynności są tak fascynujące, że za każdym razem czuję się jakbym opowiadała nową historię lub przeżywała nową, ekscytującą przygodę. To zdarza się tylko na etapie uczenia, dlatego doceniam ten niesamowity czas. Im jestem starsza tym bardziej widzę, że to nie pieniądze są ważne w życiu, ale to, co możemy za nie kupić. A jeżeli przy pomocy kupionych rzeczy możemy stworzyć coś pięknego to już większego szczęścia sobie nie wyobrażam ;) Dlatego tego posta zakończę jednym z moich ulubionych cytatów: 


Pieniądze nie są celem. 
Pieniądze nie mają wartości. 
Wartość mają marzenia, które pieniądze pomogą zrealizować. 
Robert Kiyosaki 
Share on Google Plus

About Unknown

Cześć:) To ja, autorka bloga. Blogowanie to moje hobby, ale zajmuję się tym od niedawna, dlatego mam prośbę :) Jeżeli przeczytałaś/łeś post, to proszę zostaw komentarz. Wszystkie wskazówki i porady są dla mnie bardzo cenne :) Z góry dziekuję :)
    Blogger Comment
    Facebook Comment

0 komentarze :

Prześlij komentarz