Mad Max: Na drodze gniewu - arcydzieło kina XXI wieku!!!


What a lovely day! Już od dłuższego czasu wydawało mi się, że powinnam zrobić sobie przerwę od oglądania filmów, bo nie potrafiły mnie one niczym nowym zaskoczyć. Wydawało mi się za każdym razem, gdy wybierałam się do kina lub oglądałam film na DVD, że już gdzieś to było i raczej znajdowałam przyjemność w wyszukiwaniu podobieństw do filmów już obejrzanych. Aż wreszcie przyszedł dzień, gdy udało mi się zobaczyć dzieło tak oryginalne, pełne napięcia i wciągające, że przywróciło mi wiarę we współczesną kinematografię. Chociaż po filmie o szalonym Maxie tego wcale bym się nie spodziewała ;)

Na film wcale nie miałam zamiaru się wybrać. Oglądałam kiedyś tam poprzednie Mad Maxy, ale nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia. Reżyser nie należy do moich ulubionych, a nazwiska w obsadzie też mnie szczególnie nie zachęcały. Tymczasem już od premiery na festiwalu w Cannes o najnowszym filmie George'a Millera dochodziły głosy, że powstało dzieło do niczego nie porównywalne i po prostu niesamowite. Jest to tym bardziej zaskakujące, że Miller jest reżyserem wszystkich "Mad Maxów" z Melem Gibsonem w roli głównej i kilku mniej udanych filmów. Tym razem jednak z nową obsadą, świetnym kamerzystą, niesamowitą muzyką tworzy dzieło najwyższej klasy. 


Przepis na nowe przygody brutalnego gliniarza jest, co zaskakujące, bardzo prosty. Maxa prześladują wspomnienia z przeszłości, z których dowiadujemy się, że zginęła jego rodzina. Można się domyślać, że zawinił sam Max, który we wstępie jako główny motyw swojej walki podaje najsilniejszy z instynktów, instynkt przetrwania. Życie w świecie po apokalipsie nie jest jednak wiele warte. W tej rzeczywistości normą jest brak zaufania, wrogość i przemoc. Mieszkańcy tego świata wzbudzają prawdziwą grozę, bo przypominają spragnione krwi wampiry bądź polujące na ludzi zombie. Ludność dodatkowo dręczona jest przez odrażającego Wiecznego Joe, który rządzi Cytadelą, jedynym miejscem w tym świecie, w którym znaleźć można roślinność i dostęp do wody. Przeciwko władcy buntuje się Cesarzowa Furiosa, która postanawia uciec zabierając ze sobą młode żony króla czyli jego jedyną szansę na zdrowe potomstwo. W pościg za uciekinierami udają się więc niemalże wszyscy mieszkańcy Cytadeli, łącznie z przygrywającym na gitarze niewidomym muzykiem. W wyniku zbiegu okoliczności zdesperowanym kobietom pomoże tytułowy Max, chociaż początkowo zamierzał on tylko ukraść im wóz ;) 


Film początkowo miał zostać zatytułowany tylko "Na drodze gniewu" i zdecydowanie taka opcja bardziej oddaje treść i klimat filmu. O Maxie dowiadujemy się niewiele, ale w sam raz, żeby nas zaciekawić jego postacią, która zostanie rozbudowana w kolejnych częściach. Na plan pierwszy filmu wysuwa się raczej postać Cesarzowej Furiosy, która przypomina inne superbohaterki z Ellen Ripley i Sarą Connor na czele. Furiosa w interpretacji Charlize to minimum słów i maksimum charakteru. Charlize jest łysa, twarz ma pomalowaną czarną smołą, zamiast lewej ręki wisi jej kikut, i kradnie Hardemu całe widowisko. Wleje Tomowi jak się patrzy, uratuje piękne modelki i zadecyduje o kierunkach rozwoju akcji czyli tam i z powrotem ;) W tym świecie nie ma czasu na długie rozważania i głębokie dialogi, to świat brutalny, ostry, w którym stracenie czujności na minutę może się skończyć tragicznie. Bohaterowie działają, walczą, atakują i odpierają ataki, nie poddają się, nawet wtedy, gdy pozornie nie ma już dla nich nadziei. Motywowani są tytułowym gniewem, choć bardziej chodzi tutaj o odkupienie i chęć rozpoczęcia od nowa. 

Wizualnie film jest arcydziełem, a rewelacyjna praca kamery i szybkie najazdy pozwalają widzowi odczuć prawdziwą grozę apokaliptycznego świata. Biorąc pod uwagę fakt, że około 95% filmu stanowi pościg to przesunięcie punktu ciężkości na epickie kadry jest zabiegiem genialnym.  Równie ważną rolę odgrywa budząca całą gamę emocji muzyka autorstwa Junkie XL. I rzeczywiście w trakcie seansu można poczuć się jak prawdziwy junkie. Muzyczne wstawki wzmacniają aktorskie kreacje i pomagają dogłębnie odczuć szaleństwo wykreowanego przez Millera świata. Ciarki mnie przechodziły w trakcie niekończących się walk i współczułam bohaterom, kiedy okazywało się, że nie mają szansy na realizację swoich planów. 

"Mad Max: Na drodze gniewu" jest odpowiedzią na miałkość i powtarzalność wysokobudżetowych produkcji. Siła artystycznej wizji wpycha w fotel od pierwszych sekund aż do ostatniego kadru i nie pozwala widzowi odetchnąć. Zapowiedziano już nakręcenie trzech kolejnych części. Zanim to jednak nastąpi Miller przygotuje "najlepszą wersję Fury Road" na Blu-rayu. Oprócz wersji barwnej, ma również pojawić się specjalnie przygotowany film w wersji czarno-białej. How lovely! Cannot wait!!!



Ogólna ocena: 6/5 

Źródła zdjęć: 
1. moviesroom.pl
2. www.warszawa.pl
3. http://www.txtmovieclub.com
Share on Google Plus

About Unknown

Cześć:) To ja, autorka bloga. Blogowanie to moje hobby, ale zajmuję się tym od niedawna, dlatego mam prośbę :) Jeżeli przeczytałaś/łeś post, to proszę zostaw komentarz. Wszystkie wskazówki i porady są dla mnie bardzo cenne :) Z góry dziekuję :)
    Blogger Comment
    Facebook Comment

0 komentarze :

Prześlij komentarz