Uwielbiam adaptacje XIX-wiecznych powieści, a ta wyjątkowo mnie ucieszyła. Przy okazji premiery kinowej, wydawnictwo Nasza Księgarnia zdecydowało się bowiem na wydanie książki, dzięki czemu będzie można wreszcie porównać wersję filmową z literackim pierwowzorem. Książka Hardy'ego była do tej pory w Polsce praktycznie niedostępna, jej pierwsze wydanie zostało opublikowane w 1957 roku i ta edycja jest dostępna tylko w nielicznych bibliotekach. Film Vintenberga to kolejna filmowa wersja powieści. Najsłynniejsza została nakręcona w 1967 roku przez Johna Schlesingera, z Julie Christie w roli głównej. Teraz pora na wersję z 2015 roku z Carey Mulligan w roli Batsheby, której partnerują Matthias Schoenaerts (ufff, mam nadzieję, że dobrze napisałam nazwisko), Martin Sheen oraz Tom Sturridge.
"Z dala od zgiełku" to opowieść o młodej dziewczynie, Batshebie Everdene, która dziedziczy majątek po zmarłym wuju. Niezależna młoda kobieta świetnie daje sobie radę z prowadzeniem farmy, czym wzbudza zainteresowanie trzech różnych mężczyzn. Pasterz Gabriel Oak pomaga jej w codziennych obowiązkach, znacznie starszy i zamożny William Boldwood próbuje przekonać ją do małżeństwa, a awanturnik Francis Troy stosuje żołnierskie sztuczki, by jej zaimponować. Relacje w tym uczuciowym wielokącie są dynamiczne i mocno skomplikowane.
Film bardzo mi się spodobał, jest wciągający i do samego końca nie byłam pewna zakończenia. Akcja toczy się powoli, co umożliwia widzom podziwianie pięknej angielskiej prowincji i świetnego aktorstwa. Postać Batsheby niesamowicie przypadła mi do gustu. Chyba dołączy do kanonu moich ulubionych postaci literackich i filmowych. Gorzej z odtwórczynią roli, Carey Mulligan. Jej delikatność i bijący od niej spokój, kompletnie nie pasują do żywiołowej, a wręcz szalonej postaci, jaką miała być Batsheba. Szkoda, bo jest wiele aktorek, które wniosłyby do filmu potrzebną tutaj energię. Sytuację ratują panowie, a zwłaszcza Schoenaerts, który w roli prostego Oaka stworzył w moim odczuciu najwiarygodniejszą postać w filmie. Musze nadrobić inne filmy z tym aktorem ;) Sheen i Sturridge również wypadli bardzo ciekawie, do twarzy im w kostiumach z pięknymi widokami w tle ;)
Są w tym filmie genialne momenty, są i sceny bardzo słabe. Czasami zachowanie bohaterów wydawało mi się nielogiczne, ale nie przeszkadzało mi to w ogólnym odbiorze. Szczerze mówiąc/piszac to chciałabym oglądać więcej, więcej i więcej takich adaptacji. Mam nadzieję, że obraz przyniesie zadowalające zyski i reżyserzy sięgną po inne klasyczne powieści, czego sobie i innym wielbicielom filmu i literatury życzę :)
Ogólna ocena: 4,5/5
Źródła zdjęć:
1. http://www.telemagazyn.pl
2. http://filmline.pl
Przyznam szczerze, że nie znam ani tej powieści, ani filmu. Dziękuję za polecenie:)
OdpowiedzUsuńPowieści też nie czytałam, ale już kupiłam i czeka na swoją kolej :) Do tej pory nie byłam wielbicielką powieści Hardy'ego, ale mam nadzieję, że to się zmieni wraz z tym tytułem :)
UsuńFilm oglądałam z chęcią poczytam książkę. Z recenzją się zgadzam czasem nawet miałam wrażenienie, że akcja jest zbyt wolna. Ale kto lubi rozkoszować się Anglią będzie zadowolony. Pozdrawiam ciepło :-)
OdpowiedzUsuńTak, zgadzam się, że akcja była za wolna. I bohaterce brakuje energii pierwowzoru ;) Zaczęłam czytać książkę niedawno, polecam! To jedna z nielicznych powieści Hardy'ego, w której jest happy end ;)
UsuńKocham i powieść i wszelkie adaptacje jej :) tą również :)
OdpowiedzUsuńJa też, nawet wpadłam na pomysł, by pisać posty o powieściach i ich adaptacjach. Zacznę niedługo ;)
Usuńkiedyś, kiedyś oglądałem, całkiem przyjemny;)
OdpowiedzUsuńTo chyba widziałeś wersję starszą, z Julie Christie. Ta nowa jest teraz w kinach dopiero ;)
Usuń